niedziela, 3 listopada 2013

Opowieści śmiesznej treści, czyli Pysia w akacji

Chciałam oficjalnie przedstawić Wam moją ukochaną Córcię, zwaną Pysią. Pysia ma 3,5 roku i z dniem 1 września została przedszkolakiem. Jest wielką indywidualistką, co ma po mamusi, bardzo sprytną zresztą i oboje z M zgodnie twierdzimy, że kiedyś nas sprzeda.
Pysia co chwilę zaskakuje nas swoimi zabawnymi, mądrymi tekstami. Czasem wypadało by ją okrzyczeć, ale śmiech nie pozwala. Podczas spaceru woła na Tatę i psa "Co robicie chłopaki?" albo "zaczekajcie na mnie chłopaki". Czas spędzony z M to dla niej wesoła zabawa, ale jednocześnie częste awantury. Kiedy dzwonię zapytać, co u nich, często słyszę: "a nic, kłócimy się" a w tle Pysia woła "Mama ratuj mnie, ratuj"! Bardzo wesoło mamy z Pysią. Wczoraj na przykład oglądała z M bajkę, a ja robiłam kolację. M otworzył sobie piwko, Pysia dostała sok owocowy, domowej roboty. W pewnym momencie M dołączył do mnie w kuchni i za chwilę ze śmiechem, klepie mnie po plecach i szepce "patrz co ona wyprawia", a tymczasem Pysia siedzi i dolewa sobie piwa do soku. Na nasze pytanie "co Ty robisz?" odpowiedziała z uśmiechem "sok jest za gęsty i chciałam go sobie trochę rozrzedzić".... Pysia zamiast reklam ogląda "reklamacje" i już doskonale wie, jak zmiękczyć serce mamy, czule mówiąc "kocham cię najmocniej na świecie, jesteś dla mnie najważniejsza na całym moim świecie". Często możemy widzieć Pysię w "akacji" czytaj w "akcji".
W tym oto miejscu będę się czasem z Wami dzielić jej najlepszymi tekstami.

******************************************************************************************************************************

Ja: Pysiu to może pobaw się teraz swoimi lalkami, daj im jeść, połóż spać.
Pysia: Ale mama! Zajmowanie się "dzieckami" jest takie trudne i frustrujące!
Zapewniam wszystkich, że nie usłyszała tego w domu!

****************************************************************************************************************************

 Pysia biega po domu ze swoim zabawkowym aparatem fotograficznym i robi zdjęcia.
Ja: Pysiu co robisz?
P:Jestem aparatką Mamusiu!
Ja: Oj tak dziecko, Ty to jesteś prawdziwą Aparatką

Także moi Drodzy od dzisiaj nie ma już Pani fotograf ale za to jest APARATKA!


****************************************************************************************************************************

Z cyklu Pysia w "akacji", czyli Pysia w akcji:

Pysia parę dni temu w trakcie zakupów upatrzyła sobie w sklepie nową zabawkę. Wyjątkowo wpadła jej w oko, bo ciągle o niej mówi i twierdzi, że jest to jej największe marzenie. Dzisiaj rano, podczas wyprawy do przedszkola, mówi do mnie tak:

- Wiem Mamusiu, tą zabawkę, możesz mi kupić na Dzień Dziecka!

- Pysiu, ale Dzień Dziecka już przecież był?!
- Ale Mama! Nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy sobie zrobiły kolejny!

****************************************************************************************************************************

Zapytałam dzisiaj Pysi- kim chciałaby zostać w przyszłości?
- Strażakiem- odpowiedziała z uśmiechem.
Chwilę się zastanowiła i dodała:  A ty będziesz mi pomagać!
- A co będę robić?- zapytałam
- Pomożesz mi włączyć syrenę.
- Dobrze, zgadzam się- odpowiedziałam.
- A tatuś będzie wchodził na drabinę!
- Tak? A po co? Zapytałam
- No jak to? Będzie ściągał zwierzątka, które nie potrafią zejść!"

Zastanawiam się tylko, co będzie robić Pysia? Poza wydawaniem rozkazów, oczywiście....

**************************************************************************************************************************** 
Otwieramy Malwince pierwszy prezent,wielka radość i Pysia idzie się bawić nową zabawką. Wołam ją żeby otworzyć kolejny prezent, na co Pysia odpowiada-nie otwieraj te prezenty będą dla innych grzecznych dzieci.

****************************************************************************************************************************

 Kolejna opowieść z cyklu wieczorne rozmówki z Pysią.

Pysia: Mamo! Gdzie jesteś? Choć tu do mnie! Mam dla Ciebie pytanie!
Ja: Słucham?
Pysia: Gdzie mieszkają biedronki?
Ja: Biedronki mieszkają na kwiatkach.
Pysia: Nie, nie! Na kwiatkach mieszkają pszczółki! Zapomniałaś Mama?!


sobota, 2 listopada 2013

Dzień refleksji..nie tym razem

Dla większości z nas dzień 1 listopada, jest czasem refleksji, wspomnień naszych bliskich, którzy odeszli. Odwiedzamy groby, składamy kwiaty, wieńce, zapalamy znicze. Nasz dzień zaczął się wyjątkowo wcześnie bo już o 6.30 obudził mnie głos Pysi: "Mamusiu obudź się, już się wyspałam". Po 6 godzinach snu, w dodatku z przerwami, nie bardzo wiedziałam co się dzieje?! Pysia położyła się obok mnie i mówi: "Wiesz Mamusiu, mam takie czerwone plamy na nogach". Plamy?! Zapytałam zdziwiona. Dotknęłam ręką jej nóg i nic nie poczułam. Odetchnęłam z ulgą. Chwilę udało nam się jeszcze poleżeć w łóżku. Za oknem widać było pierwsze promienie słońca. Zapowiadał się, piękny, jesienny dzień. Marzył mi się długi spacer całą rodziną. Lenistwo nie trwało jednak zbyt długo. Pysia wesoło dokazywała, więc wstałam, żeby ją ubrać. To, co ujrzałam po ściągnięciu spodni od piżamy, zaraz mnie obudziło. Nogi Pysi były całe pokryte czerwonymi, swędzącymi bąblami. Co to może być?! Po chwili bąble pojawiły się na brzuszku, plecach i rękach. Byłam pewna, że to jakaś dziecięca choroba, przyniesiona z przedszkola. Przeszukałam internet, ale nic mądrego nie udało mi się odkryć. I co tu zrobić? Święto, przychodnie zamknięte, lekarza nie ma.. Jedynie wyjazd do szpitala. Sama myśl napędzała mnie strachem, od pewnego czasu mam wyjątkową alergię na szpitale. Kiedy M wrócił z pracy, zgodnie stwierdziliśmy, że jednak trzeba jechać sprawdzić co to ma, nie ma żartów. W drodze do szpitala pojawił się jeszcze dodatkowo ból ucha i jechaliśmy z syreną w samochodzie. Żarty się skończyły. Na szczęście szybko nas przyjęli i trafiliśmy na miłego lekarza. Kiedy zrzuciłam Pysi spodnie, okazało się, że wszystkie bąble zniknęły! Mogliście widzieć moje zdziwienie. Lekarz widząc moją minę i zakłopotanie, spokojnie stwierdził, że to pokrzywka. Pysia dostała ją najprawdopodobniej po nowym syropie, który zaczęliśmy jej podawać na wzmocnienie odporności. Gorączki nie było, żadnych innych dolegliwości też nie, więc dostaliśmy krople do ucha i wróciliśmy do domu. Niestety zamiast lepiej było coraz gorzej. Pysia ciągle płakała z powodu bolącego ucha i dopiero po podaniu środka przeciwbólowego, udało jej się zasnąć. Mieliśmy nadzieję, że wstanie w lepszym humorze, ale jak pech to pech. Do bólu ucha, doszły wymioty i gorączka przekraczająca momentami 39 stopni. I co tu robić?! Lekarz mówił, że jak pojawi się temperatura to mamy się pojawić znowu i tak też zrobiliśmy. Po wyjściu z samochodu Pysia zwróciła na mnie całą wypitą herbatę, więc obie wyglądałyśmy jak obraz nędzy i rozpaczy. Tym razem skończyło się już antybiotykiem. Pierwszy antybiotyk w życiu Pysi. Szkoda, że nie ma innego wyjścia, ale z zapaleniem ucha nie ma żartów. Wróciliśmy do domu wszyscy tak zmęczeni, że nie było już czasu na refleksję i zadumę. Jedyne pytanie, które udało nam się dzisiaj zadać, a na które nikt nie zna odpowiedzi brzmi następująco:

" Dlaczego dzieci zawsze ale to zawsze "psują" się w piątek wieczorem, przez weekend albo w święta?" :-)